…, bo tak nazwał Roberta “Kosę” Nowakowskiego Paweł Kotwica, będzie specjalnym gościem najbliższego meczu LM z Zagrzebiem. To prawdziwa legenda klubu, moim zdaniem nieco zapomniana. Zwłaszcza przez nas, młodszych kibiców, wychowanych w blasku Ligi Mistrzów i spektakularnych transferów, w tym wielu znakomitych skrzydłowych. Jednak żaden z nich, czy to genialny Blaż, waleczny Dylan, niesamowicie skuteczny Manu, czy nawet tak długo związany z klubem Siwy, nie mają takiego statusu jak Kosa. I pomimo tego, że z racji wieku nie było mi dane go obserwować na boisku, jednak gdzieś tę legendę dało się poczuć. Jej fizycznym znakiem jest poświęcona mu flaga, która na pewno zawiśnie kolejny raz na Młynie w czwartkowy wieczór.
Przypominam sobie, że kiedyś sam zacząłem interesować się tą historią i postanowiłem zgłębić ten temat. Wówczas poprosiłem jednego ze starszych ode mnie kibiców o jakiekolwiek materiały na temat Roberta Nowakowskiego. Chociaż wtedy trochę zabrakło mi zacięcia, postanowiłem przy okazji wizyty Kosy opublikować zebrane artykuły i trochę reaktywować temat.
Mam nadzieję, że jego fenomen choć w części oddadzą materiały prasowe, które otrzymałem, a także wypowiedzi wspomnianego już Pawła Kotwicy, który z pewnością przedstawiłby go tak, jak na to zasługuje…
Pamiętam, jak w zespole grał Robert Nowakowski, a przy nim praktykował młody Mariusz Jurasik, który miał wtedy tlenioną grzywkę, kolczyk w uchu i możliwe, że początkowo mówił do Nowakowskiego „Proszę pana”. A na pewno nosił worek z piłkami i biegał kolegom po piwo – mam nadzieję, że „Józek” się na mnie nie obrazi. Młody podpatrywał starego, a że był wyjątkowo pojętnym uczniem, to potem obaj potrafili w meczu zdobyć w sumie ponad 20 bramek. Miałem znajomych, którzy chodzili na mecze do hali przy ulicy Krakowskiej tylko po to, żeby zobaczyć, jaką nową „wkrętkę” wymyślili „Kosa” czy „Józek”, albo jak Nowakowski przy rzucie karnym posadzi bramkarza na tyłku. To był niezwykle widowiskowo grający duet, a bardzo mocną bronią tamtej drużyny była kontra. Czasem było tak, że przeciwnik dopiero zbierał się do rzutu, a Robert już biegł do przodu i czekał na połowie boiska na piłkę, którą zaraz dostawał od Rafała Bernackiego czy Maćka Stęczniewskiego.
Paweł Kotwica w wywiadzie dla kielcehandball.pl- https://kielcehandball.pl/pl/4485/Pawel-Kotwica%3A-Najmocniejszy-zespol-w-historii
Zachęcam do zapoznania się z wycinkami prasowymi i z niecierpliwością wysłucham opowieści od starszych kolegów, którzy mieli możliwość obserwować jego grę. Kosa szacunek!
PS. Serdecznie dziękujemy redakcjom oraz autorom artykułów za poświęconą pracę. To dzięki nim możemy zagłębić się we wspomnianą historię. Przypominamy, że prawa autorskie nadal przysługują pierwotnym autorom i ich redakcjom, ale mamy nadzieję, że zrozumieją oni naszą intencję publikacji zebranych materiałów.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!