Sportowo jest źle – mówiąc delikatnie. Dotkliwa porażka z Aalborgiem to kolejny dowód na to, że coś zaczyna pękać. W środę pękała (prawie) również hala. Pękała w szwach naturalnie, a to z pewnością pozytyw. O frekwencji na trybunach, oprawie i atmosferze słów kilka w poniższej relacji.
Jest środa, godzina 20:45. Dzień na tygodniu. Późna pora. Wystarczą dwa magiczne słowa – Liga Mistrzów – i wszystkie inne plany znikają. Kolacja może zaczekać. Na spanie też przyjdzie jeszcze czas. Co innego sobota o godzinie 16. Wtedy wiadomo, że tylko nielicznym pasuje zajrzeć do Hali Legionów…
Tak, to powyżej to oczywiście sarkazm. Ma on na celu zasygnalizowanie, że obecność tylko na „ważnych” meczach przy jednoczesnym olewaniu ligowych starć jest po prostu… kiepskie. Nie dotyczy to oczywiście wszystkich, ale z pewnością licznego grona. Tyle tytułem wstępu, a teraz do rzeczy.
Liczni i fanatyczni
Trybuna nabita do ostatniego miejsca. Ciężko się przecisnąć. “Młyn” rozciągnięty na jakieś 2/3 szerokości sektora E. Tego dnia wywieszamy cztery flagi: “Iskra Kielce”, “Wielka Miłość” oraz dwie fany w barwach Polski. Na gnieździe dwóch prowadzących doping, a wszystko w akompaniamencie dwóch bębnów. Frekwencja cieszy. Wizualnie też wygląda to przyzwoicie. Przed początkiem meczu prezentowana jest oprawa. Oprawa prosta, ale konkretna – “Nie ma ognia bez Iskry”. To oczywiście nawiązanie do fragmentu kawałka rapera Tau. Pozdro!
Mniej nazwisk, więcej przyśpiewek
W meczu zakończonym tak złym wynikiem sportowym, ocenę dopingu należy podzielić na dwie połowy. W pierwszej było stosunkowo dobrze. Małymi krokami, ale jednak, odchodzimy od dopingu polegającego na wykrzykiwaniu nazwiska zawodnika po każdej rzuconej bramce. Coraz częściej decydujemy się także na kontynuację przyśpiewki podczas akcji rywala. W tym mocno „przeszkadza” reszta hali, która przyzwyczajona jest do (niestety użyje tego określenia) piknikowego modelu dopingowania, czyli gwizdania i – co gorsza – używania trąbek. Jestem w stanie zrozumieć, że w ważnych meczach, przy wyrównanym wyniku, w ostatnich minutach, możemy skupić się na zagłuszaniu akcji przeciwników tak, żeby poczuli presję. Jednak przerywanie każdej rozpoczętej przyśpiewki tylko dlatego, że przy piłce jest rywal, mija się z celem. Piłka ręczna to zbyt szybki sport i zbyt dużo się tu dzieje.
W drugiej połowie doping wyraźnie siada. Tu przyczyna jest jedna – wynik. Tak fatalnego rezultatu na domowym meczu dawno nie byliśmy świadkami. Hala przestaje reagować. Ludzie tracą energię. To momenty, w których ciężko zrobić atmosferę. Jeszcze przed końcową syreną część kibiców opuszcza swoje miejsca i wychodzi z hali. W odpowiedzi z sektora „Młyn” idzie głośne pozdrowienie o treści „Gdzie Wy idziecie”.
Druga strona kumata bardziej niż myślimy?
Mecze Ligi Mistrzów mają ten plus, że frekwencja jest wysoka, w związku z tym standardowym punktem programu stała się nuta “Kielce” na dwie strony. To wychodzi optymalnie. Naprzeciwko “Młyna” – oprócz wielu przypadkowych osób – są też stali bywalcy, którzy wiedzą o co chodzi i należy im się za to szacunek. To również potencjał, który powinniśmy wykorzystać. Osobiście marzy mi się, aby zarzucić na obie strony trybun “Każdy to powie” i myślę, że przy dobrym rozplanowaniu czasowym (przerwa w grze przy jednoczesnym braku podkładu muzycznego) oraz przy uprzednim zaintonowaniu tego okrzyku (w ramach przypomnienia) jest to wykonalne.
Iskra grać…!
Relacja, którą czytacie ma w dużej mierze charakter subiektywnego odczucia. Jeszcze bardziej subiektywny będzie poniższy fragment.
Wiele lat temu (mam świadomość, że nie każdy to pamięta) na jednym z meczów padły już te niecenzuralne słowa skierowane do… własnej drużyny. To był mecz, po którym jeden z naszych zawodników (z kategorii tych legendarnych) był tak bardzo wściekły z powodu tego okrzyku, że chciał wyjść do kibiców i powiedzieć, co o tym sądzi. Nie zrobił tego. Powstrzymał się. Wtedy jednogłośnie uznaliśmy na sektorze, że to był błąd. Takie okrzyki nie powinny mieć miejsca. Po latach sytuacja się powtarza. W tym sezonie już drugi raz. Zawodnicy nie oddali tego meczu za darmo. Nie położyli się na boisku. W opinii wielu nie zasłużyli na taki okrzyk. Opinie są jednak zróżnicowane. W tym miejscu warto przypomnieć sobie hasło z przedostatniej naszej oprawy.
Zróbmy to na ligówce!
Przed nami chwila przerwy od meczów domowych. Kolejne starcie w Hali Legionów 16 listopada (sobota). Przyjeżdża Piotrkowianin. Wraz z nim niejednokrotnie lubili wpadać (czasem dosłownie na chwilę – KMWTW) kibice gości, a to zawsze dodatkowo mobilizuje. Ten mecz niech będzie okazją dla nas, żeby się wykazać. Nie mówię o powtórce z LM i setkach osób na sektorze. Mówię o solidnej grupie, których mobilizuje Iskra, a nie przyjazd europejskich drużyn.
Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!