Maja 2011 roku nie wspominam dobrze. Finał play-off’ów zaczął się zwycięstwem, jednak drugi mecz przyniósł już porażkę w Hali Legionów. Myślałem wtedy, że to wypadek przy pracy. Nawet pasowała mi ta porażka, nie mogłem jechać na 3 mecz do Płocka, a właśnie otworzyła się furtka z napisem ‘Mecz numer 4’. Miał to być mój pierwszy wyjazd do Orlen Areny, więc chciałem jechać po Mistrza. Co się wydarzyło później pewnie każdy pamięta. Zimny prysznic, dla mnie wręcz lodowaty. Sportowo, i też kibicowsko, bo Wisła czysto dopingowo była wtedy w świetnej formie. Tamta porażka rozpoczęła jednak serię, która trwa do dziś, i której za nic w świecie nie chcielibyśmy przerwać w tym sezonie. Licznik zdobytych mistrzów z rzędu bije, a nam na tym tronie dobrze. I chociaż czasem można usłyszeć, że strata mistrzostwa raz na jakiś czas to żaden dramat, że czasem jest to potrzebne, żeby się otrząsnąć lub żeby w klubie coś się zmieniło, to ja tego zdania nie podzielam. Mogę olać przegrany puchar, mogę cieszyć się z przygody w Lidze Mistrzów i być mega dumnym nawet, jeśli ostatecznie jej nie wygrywamy czy nawet nie jedziemy na F4. Ale Mistrzostwo to sportowa i kibicowska świętość. I niech wczorajsza porażka u siebie (pierwsza od 2011 roku) będzie jedynym prysznicem, który w tym sezonie dostaliśmy!

Ok, we wstępie trochę odleciałem, więc pora wrócić do wydarzeń z wczorajszego meczu..

Doping rozpoczynamy na rozgrzewce. Dość spokojnie, bez forsowania, ale z niezłymi momentami. Zagrzewamy zawodników do walki, witamy się z przyjezdnymi. Przed meczem ma miejsce premiera utworu Tau o tytule Iskra. Ktoś kto zna tego artystę pewnie nie będzie zaskoczony formą i stylem utworu, dajcie znać jakie są Wasze opinie!

Przy okazji, były czasy, gdy słowo Iskra było niejako zakazane, raczej nie niosło się zbyt często po klubowych korytarzach. A jeśli już się niosło, to raczej w negatywnych kontekstach. Fajnie, że te czasy minęły i zarówno ze strony Klubu, jak i kibiców, pojawia się wspólny przekaz ze słowem Iskra.

Początek meczu bardzo równy na parkiecie. Raz my +1, raz Wisła na prowadzeniu. Doping solidny, równy, jednak bez fajerwerków czy wybitnych momentów. Tego dnia na naszym sektorze wywieszamy dwie flagi: Kosa oraz Ultras. Z dużych plusów, cała strona hali praktycznie na stojąco przez cały mecz. Druga część pierwszej połowy to powolny odjazd Wisły na parkiecie. W związku z tym nasz doping nie był najwyższych lotów, aczkolwiek mam wrażenie, że poniżej pewnego poziomu nie spadliśmy i nie było momentów totalnej katastrofy i zrezygnowania. Było solidnie w ataku i głośno w obronie. Być może nasz repertuar przyśpiewek był tego dnia zbyt monotonny, ale to zawsze można poprawić. Na przerwę schodziliśmy z -4 na tablicy wyników.

fot. Patryk Ptak

Druga połowa to huśtawka nastrojów. Momenty nadziei, gdzie wynik zbliżał się delikatnie do remisu, i chwile frustracji, gdy Wisła wracała na swoje solidne +4/+5. Symbolem tego meczu będzie na pewno nierzucona bramka Arka Moryty. Ciekawe co by było, gdybyśmy wtedy doszli na 2 bramki.. 🙂 Ale było minęło, Arek wie, że ze strony trybun zawsze ma wsparcie!

Na uwagę na pewno zasługuje ostatnie 10 minut. Heroiczna pogoń naszych zawodników wyzwoliła w hali dość sporo energii. Były momenty, gdzie naprawę cała hala włączała się w doping i z perspektywy Młyna brzmiało to baaardzo solidnie. Szkoda, że były to jedynie momenty, bo widać, że w hali drzemie potencjał. Ostatecznie nie udaje się wyszarpać choćby remisu, i po raz pierwszy od 189 spotkań przegrywamy mecz u siebie w Superlidze. Cóż, w tym roku Mikołaj był bardziej hojny dla Nafciarzy.

A skoro już o nich mowa, to jak się zaprezentowała ekipa z Płocka? Nie znam dokładnej liczby, ale przyjechali w około 250 osób, co jest dobrym wynikiem jak na mecz w środku tygodnia. Z perspektywy Młyna nie byli zbyt słyszalni, choć momentami się przebijali. Słychać było bęben i widać było, że bawią się znakomicie. Czemu się zupełnie nie dziwię zważywszy na wynik spotkania.

Na koniec pozostaje mi jedynie złożyć wszystkim życzenia świąteczne. Także Nafciarzom, gdyż od wczoraj bardzo ochoczo robią to w social mediach. Wiemy, że choinka pod którą jest pełno prezentów, w tym ten najważniejszy, daje wiele radości, ale pamiętajcie, że najlepsze fanty i tak rozdawane są w maju 😉 Wesołych Świąt życzą Mistrzowie Polski!

A nas czeka pracowita przerwa między rundami, jeżeli chcemy, żeby wiosna wyglądała na trybunach lepiej. Bo momenty nadal potrafimy tworzyć, ale chyba nie tego chcemy, żeby być jedynie ekipą od Final4 i meczów z Płockiem.

Wypoczywajcie i do zobaczenia w następnej rundzie!

Poprzedni tekst

Rozkład Jazdy do końca roku

Następny tekst

Chciałbym, żeby moi chłopi uwierzyli w siebie - czyli Polska przed ME 2024

Nie ma jeszcze żadnych komentarzy. Bądź pierwszy!

Podziel się swoją opinią i skomentuj ten wpis