Maj nierozłącznie kojarzy się fanom handballa z rozstrzygnięciami w najważniejszych Polskich rozgrywkach. Przed meczami finałowymi czekała nas jeszcze rozgrzewka w postaci finału Pucharu Polski.
Kalisz nie jest specjalnie daleko oddalonym miastem od Kielc, dlatego mimo, że odwieczny rywal z Płocka odpadł, liczyliśmy na dobrą frekwencję.
Zbieramy się w godzinach popołudniowych w ustalonym miejscu. Ze względu na odbywający się w okolicy bieg musieliśmy lekko skorygować miejsce zbiórki. Wszystko przebiega jednak sprawnie i po kilkunastu minutach lecimy w kierunku Wielkopolski. W czasie podróży przypominamy sobie tekst nowej przyśpiewki, która tego dnia była kilka razy wykorzystywana.
Dojeżdżamy na miejsce i na wejściu spotykamy się z lekkim paraliżem organizacyjnym. Dostaliśmy bilety na miejsca, na których zasiadali kibice z Puław. Po chwili wszystko się wyjaśnia i możemy przygotowywać się do spotkania.
Na pierwszy gwizdek prezentujemy oprawę widoczną na zdjęciu poniżej.
Hasło ,,Załatwiamy formalności” do tego na sektorówce widniał dokument urzędowy potwierdzający zdobycie Pucharu przez Iskrę. Całość wypełniona machajkami.
Pierwsza połowa nie była formalnością dla zawodników. Dla nas również nie, gdyż poziom decybeli wydobywający się z sektora był za niski.
Druga połowa na szczęście rozwiała wątpliwości kto będzie lepszy tego dnia, zarówno na boisku jak i trybunach. Dobrze wychodzi ,,Puchar jest nasz” jak i ,,W Kielcach jest nasz klub”. Kibice rywali przyjechali w około 80 osób, w trakcie spotkania używali kilka razy machajek. Z naszej perspektywy niesłyszalni.
Zawodnicy wygrywają 35-29 i zdobywają 10 Puchar Polski z rzędu. Po meczu długo razem z nimi świętujemy kolejne trofeum. Łączna liczba kibiców Iskry tego dnia ciężka do określenia, jednak nie skłamiemy jak napiszemy, że była bliska 300 osób.
Pakujemy się do autokarów i kierujemy się na Kielce. Na miejscu jesteśmy przed godziną 1.
Do następnego!
Wystawiono 1 komentarz
Po obejrzeniu powtórki stwierdzam, że doping bardzo dobrze słyszalny w czasie całego meczu. Trochę realizator sp…niczył sprawę bo nie pokazał całej oprawy. Na koniec bardzo dobrze słychać “No gdzie, no gdzie , no gdzie ta Petrochemia!”. Gardło boli, oczy się kleją, bo rano do pracy, ale warto było.